Rodzicielstwo a praca
– Pani Asiu. Jesteśmy bardzo wdzięczni za wszelką pomoc. Obawiamy się, że wkrótce nie da sobie Pani rady w opiece nad dziadkiem…
– Naprawdę nie ma problemu. Mogę spokojnie wszystko robić przy panu Stefanie.
– W Pani stanie…? Znaleźliśmy już nową opiekunkę… Dziękuję i do usłyszenia.
– Ale ja…
– Dziękuję. Do usłyszenia.
– Dziękuję.
W zasadzie nie było za co. Joasia nie myślała, że pracodawcy tak szybko jej podziękują. Stracić cztery prace w dwa dni. Przecież jest zdrowa i silna. A brzuszek jeszcze nie taki duży, choć rzeczywiście wszelkie próby jego ukrycia od jakiegoś czasu spełzały na niczym. Łzy napłynęły jej do oczu, ale szybko je otarła. Dzieci nie mogą widzieć, że ma problemy. Tylko, że pieniędzy starczy na kilka dni. Za co kupi im jedzenie?
Jedyna nadzieja w Jurku. Długo się zastanawiała, jak powiedzieć o ciąży. Zajęło jej to kilka miesięcy. Ale w zeszłym tygodniu zapytał ją wprost. Domyślał się już od dłuższego czasu, ale myślał, że sama mu powie. Potem prawie wypchnął ją z mieszkania i powiedział żeby dała mu spokój i że musi to przemyśleć. Dała mu spokój. Przez pięć dni była cicha jak myszka, ale teraz musi go poprosić o pomoc. Wybrała numer ukochanego. Sygnał brzmiał jakby złowrogo. W końcu usłyszała: „Abonent chwilowo niedostępny.” Pewnie jest zajęty. Nie zdążył dobiec do telefonu. Wybrała numer jeszcze raz. Z tym samym efektem. Może wyszedł do sklepu i zostawił komórkę?
Odłożyła smartfona na stół. Spojrzała na dzieci grające w kącie pokoju w chińczyka. Na szczęście nie zwracały na nią uwagi. Zrezygnowana oparła głowę na dłoniach.
Wtem usłyszała sygnał smsa. To pewnie Jurek pisze, że zaraz oddzwoni.
Spojrzała na ekran. „Z nami koniec. Nie pisz i nie dzwoń do mnie więcej!”
Ciąża bez partnera
No tak przemyślał to. I zniknął. Drań. A ona myślała, że to jej życiowa miłość. Tymczasem została z dwojgiem dzieci i ciążą bez partnera.
Nie była w stanie zapanować nad emocjami. Rozpłakała się na cały głos. Czteroletnia Kasia spytała:
– Czemu płaczesz mamo?
– Głowa mnie boli.
– Bardzo?
– Zamknij się. – powiedział ośmioletni Krzyś. Domyślił się szybko, że to nie chodzi o ból głowy.
W tym momencie do pokoju wpadł brat Asi
– Czego znowu ryczysz?
– Straciłam pracę, Jurek mnie rzucił – powiedziała przez łzy.
Zapomniała, że miała nie mówić tego przy dzieciach.
– Jak się źle prowadzi, to potem tak się ma.
W tym momencie weszła jej mama.
– Nie mów tak przy dzieciach! I daj jej spokój. Idźże do swojego pokoju.
Tej nocy Joasia długo nie mogła zasnąć.
Najbliższe trzy miesiące były pasmem udręk. Nie cierpiała prosić o pomoc, ale nie miała wyboru. Musiała prosić mamę lub brata o pieniądze na dzieci. Nawet gdy on wyzywał od najgorszych, zawsze dał przynajmniej 50 zł. Gdy nie ma się pracy i wychowuje dwoje dzieci, wsparcie w ciąży jest niezbędne. Dla siebie nie potrzebowała zbyt wiele, ale bała się o maluszka, który potrzebował witamin i minerałów, by móc spokojnie rosnąć. Cztery miesiące do końca ciąży wydawały się bardziej niż trudne. Przyszłość po porodzie wydawała się przerażająca. Jak zmieszczą się w czwórkę w jednym pokoju? Jak brat zniesie płacz niemowlęcia? Skąd wezmą pieniądze na ubranka, pieluchy i wózek? To nie były obawy finansowe. Ciąża, poród i pierwsze miesiące z maluszkiem to będzie katastrofa finansowa.
Joasia bała się również, czy jej dzieciątko nie zachoruje od tego okropnego grzyba, który był w łazience. Ciasnota, grzyb i bieda, to rzeczy, których żadna matka nie chce dla swoich dzieci.
Pewnego dnia w aptece oglądała bezmyślnie lekarstwa i reklamy suplementów. Wtem jej uwagę zwróciła okrągła wlepka na szybie, a pod nią, na blacie, zestaw ulotek. Gdy doszła do okienka i poprosiła o witaminy i aptekarka odwróciła się tyłem, nieśmiało wzięła jedną z ulotek i schowała do torebki.
W domu zaczęła czytać o Stowarzyszeniu Dwie Kreski. Na ulotce było napisane, że pomagają kobietom w ciąży. Jej była potrzebna już nie tylko pomoc, ale i przetrwanie w ciąży. Joasia tak nie lubiła prosić o pomoc. Co innego mama i brat, ale jacyś obcy ludzie?
Minęły dwa tygodnie. Czas porodu zbliżał się nieubłaganie. Potrzebny jest wózek, śpioszki, pampersy. Trzeba było przełknąć wstyd, zebrać się na odwagę i zadzwonić do tego stowarzyszenia. Telefon zaufania działa codziennie od osiemnastej do dwudziestej trzeciej. Trzeba tylko poczekać na odpowiedni moment.
Rozmowa o ciąży i zmianach w życiu
Pewnego dnia, gdy brat poszedł na piwo z kolegami, mama na zakupy, a dzieci jeszcze bawiły się na podwórku, Joasia odważyła się zadzwonić do Stowarzyszenia.
– Dzień dobry. Telefon zaufania Stowarzyszenia Dwie Kreski – słucham.
– Dzień dobry… Mam trudną sytuację… Nie wiem, czy będziecie mogli mi pomóc.
Ciepły głos Wolontariuszki kojąco zaprosił do rozmowy. Na początku Joasia zacinała się, ale potem słowa i łzy lały się strumieniem. Wolontariuszka słuchała. Joasia mogła wypowiedzieć całą swoją frustrację, złość na Jurka, niepokój o przyszłość dzieci. Wolontariuszka cierpliwie słuchała. Nie przerywała. Gdy ustał potok słów i emocji, gdy Joasia poczuła się wysłuchana, dostała kilka konkretnych pytań. Czy potrzebuje wsparcia Stowarzyszenia Dwie Kreski? Jakiego? Z jakiego jest Pani miasta? Wolontariuszka z Telefonu Zaufania obiecała, że wkrótce się odezwie.
Sprawa Joasi została przekazana do Koordynatorów Pomocy. Na szczęście w jej mieście byli lokalni Wolontariusze, którzy mogli natychmiast zacząć wspierać ją w tej trudnej sytuacji.
Ciąża a finanse
Joasia została zaproszona na spotkanie przez Janka i Edytę, lokalnych Wolontariuszy Stowarzyszenia Dwie Kreski. Rozmowa była pełna empatii, ale zarazem bardzo rzeczowa. Kobieta postarała się przygotować jak najlepiej do tej rozmowy. Miała kilka pomysłów, jak poprawić sytuację swoją i dzieci.
Było jej bardzo głupio i czuła się winna za tą sytuację. Kilka razy powiedziała: Jak ja mogłam być taka głupia, by zaufać Jurkowi. Na początku był taki opiekuńczy…
Po pierwsze miała zamiar pozwać Jurka o alimenty. Ciąża bez partnera spoczywa tylko na jej barkach, ale jeśli nie wychowanie, to przynajmniej utrzymanie dziecka powinno być odpowiedzialnością obu rodziców. Joasia dowiedziała się także, że może wystąpić o mieszkanie komunalne. Poprosiła, by Janek i Edyta pomogli jej z formalnościami. Ostatnie kilka miesięcy stresu, życia na krawędzi wypłacalności, docinki brata i coraz większy brzuch, sprawiły, że choć wiedziała co trzeba zrobić, nie miała na to sił.
Joasia marzyła o tym, by zanim zostanie przyznane jej mieszkanie komunalne mogła mieszkać gdzieś, gdzie przynajmniej byłyby dwa pokoje. Mieszkanie jej mamy było trzypokojowe, ale jeden pokój zajmowała mama, drugi brat, a trzeci był dla niej i dzieci. Janek i Edyta powiedzieli, że Stowarzyszenie Dwie Kreski może pomóc w wynajmie i obiecali, że poszukają dla niej mieszkania.
Ciąża, a mieszkanie
Ostatnie miesiące ciąży nadal były stresujące, ale Joasia przynajmniej czuła, że w jej trudnej sytuacji otrzymała prawdziwe wsparcie. Czuła się zaopiekowana, ważna i wiedziała, że mogą liczyć na Janka i Edytę. Wiedziała, jak dwoili się i troili, by znaleźć dla niej jakieś mieszkanie na wynajem. Przeglądali oferty w internecie, rozpytywali znajomych. Niestety nikt nie chciał wynająć mieszkania kobiecie w ciąży z dwojgiem dzieci.
Powoli zaczęła się godzić z myślą, że trzeba w ich trzyosobowym pokoju wygospodarować jeszcze miejsce na łóżeczko dla maluszka. Termin zaplanowanej cesarki był za 10 dni. Wieczorem zobaczyła, że jej brat pakuje rzeczy do walizek.
– A ty co? Wyjeżdżasz?
– Wyprowadzam się. I tak bym nie wytrzymał jego wrzasków. – odpowiedział nie patrząc jej w oczy.
Joasi zakręciły się łzy w oczach. Wiedziała, że brat zgrywa twardziela, ale robi to dla niej i jej dziecka. Natychmiast zadzwoniła do Edyty.
– Mój brat się wyprowadza. Będziemy mieli trzeci pokój.
– Pewnie przydałby się remont. Możemy wpaść do Ciebie?
Po obejrzeniu mieszkania Janek i Edyta powiedzieli, że staną na głowie, żeby pozbyć się grzyba i odnowić pokoje. Udało im się w trybie pilnym załatwić wspaniałą ekipę. Joasia i dzieciaki nie mogli uwierzyć własnym oczom widząc, jak ich zagrzybione mieszkanie staje się przytulnym kątem.
Asia poczuła, że przez tygodnie wsparcia jakie otrzymała, nie tylko doznała pomocy rzeczowej i finansowej, ale odzyskała wiarę w siebie i ludzi. Zaczęła mieć poczucie sprawczości i przekonanie, że da sobie radę.
Gdy w dniu planowanej cesarki przyjechała po nią Edyta, by odwieźć ją do szpitala, Joasia nie była już tą samą kobietą. Z zahukanej i zalęknionej przemieniła się w silniejszą i bardziej optymistyczną. Ciąża bez partnera, ale ze wsparciem Stowarzyszenia Dwie Kreski, to zupełnie inna jakość.
Asia spakowała torbę z rzeczami do szpitala. Zapinając ją, szeroko się uśmiechnęła do Edyty.
– To jedziemy?
Ta historia dobrze się zakończyła. Rodzina się wspiera i dają sobie radę. Jeśli chcesz, by tak skończyły się kolejne historie, wesprzyj działalność Stowarzyszenia Dwie Kreski.